BOXER-MOTOR
spacer
header
Start arrow MODELE arrow NASZE BMW arrow O gołej R80 słów kilka.
O gołej R80 słów kilka. PDF Drukuj E-mail
Autor : Korba   
06.12.2005
ImageOdkąd pamiętam, zawsze fascynowały mnie motocykle BMW. W czasach, gdy zaczynałem motocyklowa przygodę, na polskich drogach królowały Jawy, MZ, WSK, klasę wyższą reprezentowały nieliczne już wtedy Junaki, tudzież boxery produkcji radzieckiej. Jeżdżąc na co dzień Jawą, a potem MZ, wieczorami rozmarzony wlepiałem gały w fotki beemek z ponętnie sterczącymi cylindrami, w trudno dostępnej niemieckojęzycznej prasie motocyklowej i katalogach ze sprzętem. Lecz w tych czasach (koniec lat 80tych) jakakolwiek beemka była poza moim zasięgiem. Ale wizja boxera spod znaku BMW utkwiła mi w głowie na długie lata.

Parę lat później, po kilkuletniej przerwie w motocyklowaniu, nabyłem namiastkę BMW - czyli Dniepra MT 11, który pomimo solidnie wykonanego remontu nijak nie spełniał moich oczekiwań względem własności jezdnych, trwałości czy niezawodności.

Pod koniec sezonu 2004, trafiła się Beemka R80RT z 1988 roku, z przebiegiem 75tys. km, sprowadzona z Belgii, po niedużym crashu w atrakcyjnej cenie. Szybka akcja sprzedaży Dniepra - i w październiku 2004 roku, cały szczęśliwy dołączyłem do grona beemiarzy. Jak to zwykle bywa, po obraniu sprzęta z resztek owiewki, częściowej rozbiórce i dokładnych oględzinach w garażu, wyszły na jaw nowe ciekawostki. Takie, że krzywe po crashu jest nie tylko przednie koło, lagi widelca i kierownica, ale również ku mej rozpaczy rama - a dokładniej motocykl miał rozstaw osi krótszy o 3-4cm niż podają w danych technicznych. Silnik okazał się idealny, pięknie palił, wkręcał się na obroty, nie klekotał, nie dymił, nigdzie nawet śladu oleju. Belg zanim rozbił ten motocykl to dbał o niego. Olej był czyściutki jak świeżo po zmianie, filtr powietrza jak ze sklepu, nowe oponki, tarcze, klocki i akumulator.

Po rozeznaniu się w cenach i metodach prostowania motocykli, beemkę z silnikiem w ramie bez kół, blach, wydechów i tylnej części ramy wsadziłem do służbowego kombi ze złożoną tylną kanapą i zawiozłem do polecanego mi i znanego w zachodniej Polsce prostowacza, który to bezśladowo i za niewygórowaną kwotę wyprostował wszystko, co tego zabiegu wymagało. Lakier był nienajgorszy, lecz w oryginalnym malowaniu czerwony metalic - motocykl bez owiewek kojarzył mi się z wypasioną Jawą, więc w kwestii lakieru postanowiłem odejść od oryginału i wydumałem sobie bardzo klasyczną kość słoniową z czarnymi podwójnymi szparunkami. Symbol RT pozostał tylko na tabliczce i w dokumentach, a na deklach umieściłem napis "R80 Classic". Początkowo chciałem dokupić nową owiewkę, lecz ze względów ekonomicznych i estetycznych zamierzenie zostało odrzucone. Kształt tej owiewki zwyczajnie mi się nie podoba. Trochę kłopotów sprawiła mi wariująca instalacja elektryczna, ale dałem radę. Dokupiłem kilka brakujących drobiazgów kokpitu, dorobiłem uchwyty lampy - nakładane na lagi wytoczone rurki z przyspawanymi mocowaniami, do nich przykręcone są trójkąty od Suzuki Bandit. Sama lampa pochodzi od nowszego typu Dniepra, wkład reflektora H4 od Żuka, a wszystkie kierunkowskazy od MZ, do których dokupiłem "tuningowe" białe szkiełka. Oryginalną wysoką, kierownicę zastąpiła chromowana, niska od MZ.

Motocyklowi puryści w tym momencie mogą mi zarzucić, że "skundliłem" szlachetny motocykl, (z czym się już spotkałem), lecz ja tak nie uważam. Nie jest on jeszcze zabytkiem ani żadnym unikatem - części zastępcze w niczym nie są gorsze czy brzydsze od oryginalnych, nie psują klasycznej linii, a za to kosztowały kilkakrotnie mniej. Gdy przyjdzie na to pora - nietrudno będzie powrócić do oryginału. Ponadto zmieniłem przewód hamulcowy (oplot stalowy), dałem nowe łożyska w przednim kole, oraz zakupiłem okazyjnie lekko używaną szybę Givi dedykowaną R1200C, która niewiele chroni przed deszczem, za to powoduje niesamowite turbulencje w okolicach głowy. Ale ładnie wygląda, więc jest :-)))

Gdy przyszła wiosna, odmalowana, wyprostowana, odrestaurowana beemka wyjechała z czeluści garażu na próbne jazdy. Po usunięciu drobnych niedociągnięć, poprawieniu połączeń elektrycznych i małych regulacjach stała się pełnowartościowym, żwawym motocyklem zdolnym do wycieczek bliższych lub dalszych, nawet ze sporym bagażem i dwoma osobami na pokładzie. Docieraliśmy się oboje, aż w końcu współpraca zaczęła układać się poprawnie. Od wiosny do jesieni 2005, przejechaliśmy wspólnie bezproblemowo i bezawaryjnie około 5500km, na jednorazowych trasach nie dłuższych niż 300 km, jeżdżąc głównie na zloty wszelkiej maści.

Silnik bezproblemowo odpala, choć zimny na ssaniu lubi się dławić i czasem zgasnąć. Po rozgrzaniu pracuje równo, generując drgania przechodzące na cały motocykl powodowane sztywnym, bezpośrednim mocowaniem silnika w ramie, lecz nie są one zbyt dokuczliwe. Raczej takie "good vibration" jak lubią mawiać Harleyowcy. Charakterystycznie pochyla się na prawą stronę przy dodaniu gazu. Odporny na upały i choć czasem latem żar z cylindrów bucha jak z pieca martenowskiego, nie zapala się kontrolka oleju. W dalszych planach mam założenie chłodnicy oleju. Dynamice silnika nie można nić zarzucić, konie w ilości 50 sztuk są naprawdę wypasione i pozwalają zostawić pod światłami wszystkie samochody i całkiem sporo motocykli. Udało mi się według wskazań fabrycznego zegara rozpędzić ją do 175 km/h i jeszcze nie był to chyba kres możliwości, jednak nie jest to prędkość, z którą da się tym motocyklem jechać dłużej niż kilka chwil. Męczy się i wyje o litość. Skrzynia biegów dobrze zestopniowana, tradycyjnie pracuje dość głośno, ale biegi wskakują pewnie, a redukcja nie sprawia kłopotów. Dźwięk silnika na oryginalnych wydechach jest w ogóle nie rasowy, brzmi raczej jak jakieś Cinquecento, ale za to nie męczy mnie w trasie i jadącego za mną innego motocyklisty. Paliwo pije z umiarem, oleju prawie wcale. Elektryka jest dość zawodna, wrażliwa na wilgoć, zdarza się, że zanikają mi kontrolki, lub nie działają kierunkowskazy. Po przeczyszczeniu styków wszystko wraca do normy. Ładowanie na "cywilnym" regulatorze uważam że jest wystarczające nawet w ruchu miejskim.

Zawieszenie przednie jak na moją słuszną wagę i upodobania stanowczo za miękkie. Wymiana oleju na gęstszy nie załatwiła sprawy. Jakby troszkę stwardniał, za to stracił na tłumieniu i nie nadąża z odbijaniem na szybko po sobie następujących nierównościach, np. na pofałdowanym asfalcie przed warszawskimi skrzyżowaniami. Będę nadal kombinował. O wymianie sprężyn na twardsze na razie nie myślę- mam inne wydatki. Również sztywność poprzeczna widelca nie jest satysfakcjonująca. Na tak popularnym na naszych drogach frezowanym asfalcie zachowuje się w sposób nieprzewidywalny i żyje własnym życiem. Zawieszenie tylne typu monolever- jak dla mnie bez zarzutu. Twardość i tłumienie ok, lubię je za czystość i bezobsługowość wału Kardana ukrytego w jednoramiennym wahaczu . Jeżdżę głównie sam z niedużym bagażem, więc nie będę wypowiadał się w kwestii zachowania w pełni obciążonego motocykla. Hamulce- przedni z dwoma tarczami i stalowym przewodem, skuteczny aż nadto i dobrze wyczuwalny. Tylny bębnowy też wcale nie najgorszy pod warunkiem dokładnej jego regulacji.

Ogólnie taką gołą beemką jeździ się naprawdę fajnie, choć czasem się zmoknie, ale nic to. Niską MZkową kierownicę zastapię jednak wyższą, bo do kierownicy jest dość daleko, pozycja jest pochylona i bolą łapska na dłuższych trasach. Ergonomia kokpitu znośna, zegary i kontrolki czytelne zarówno w dzień jak i w nocy, przełącznik kierunkowskazów- klasyczny trójpozycyjny ma słabo wyczuwalne w rękawicy położenie neutralne i zdarza mi się przy wyłączaniu migać kierunkami na zmianę. Oryginalne lusterka do wersji gołej, które zakupiłem w końcu po nieudanych eksperymentach z chińskimi zwierciadełkami dają piękny widok do tyłu, lecz sporo wystają poza obrys kierownicy. Kanapa jest obszerna i długa, choć dość twarda przy dłuższej jeździe. 22 litrowy zbiornik paliwa pozwala niezbyt często odwiedzać stacje benzynowe.

Uważam, że jest to motocykl bardzo przyjazny dla użytkownika, o nieskomplikowanej budowie, trwały, solidny i wymagający minimalnej obsługi, a rzadko występujące awarie są stosunkowo łatwe do zdiagnozowania. Mnie osobiście przerażają motocykle naszpikowane elektroniką, z ABSami, komputerami, cudami, gdzie każdy, nawet mały problem może rozwiązać tylko odpowiednio wyposażony serwis. Ceny części oryginalnych też moim zdaniem nie są straszne. Chyba porównywalne z cenami części do Japonii czy włoszczyzny. Jako wielbiciela motocyklowej klasyki drażnią mnie w mojej beemce wszechobecne plastiki, gdyż z oblachowania prawdziwie blaszany jest tylko bak. Gdybym mógł- wyklepałbym odpowiedniki plastików z jedynie słusznego w klasykach materiału- stalowej blachy. Uroda- rzecz gustu. Widziałem już ładniejsze motocykle. Ale na zlotach motocyklowych ogólnych, rzadko można spotkać podobny sprzęt, więc mój często budzi duże zainteresowanie, a chwilami nawet podziw (głównie wśród wielbicieli motocykli starszej daty).

Na sezon 2006 oprócz bieżących poprawek i czynności serwisowych, w planach mam wymianę kierownicy na wyższą, dekli zaworowych na klasyczne okrągłe, zmianę gmoli z ozdobnych fabrycznych na takie, które przy "glebie parkingowej" ochronią dekle przed urazami, oraz odnowienie sfatygowanego chromu na niektórych częściach i pochromowanie kilku drobiazgów dodatkowo. Nie zamierzam się w najbliższej przyszłości rozstawać z tym motocyklem, choć może nie najnowszy, nie najszybszy, nie przesadnie urodziwy, ale ma jednak w sobie to "coś". Zdradziłbym go ewentualnie dla R100R lub R100GS/P-D, gdyż w klasycznych, dwuzaworowych BMW się zakochałem na całego, a wszystkim, którzy nad "manię szybkości" przedkładają przyjemność z jazdy, solidność i niezawodność - z czystym sumieniem mogę go polecić.

Korba

Image

Image

Image

Image
Ostatnia aktualizacja ( 06.12.2005 )
< Poprzedni   Następny >
Copyright 2000 - 2005 Miro International Pty Ltd. All rights reserved.
Mambo is Free Software released under the GNU/GPL License.
Turystyka motocyklowa