BOXER-MOTOR
spacer
header
Start arrow PORADY arrow PORADY arrow Przygoda z prądami w K100 (K75/100/1100)
Przygoda z prądami w K100 (K75/100/1100) PDF Drukuj E-mail
Napisał Wojciech Olejnik   
18.06.2000
 

         Przygoda, która mnie spotkała, wyglądała momentami dramatycznie, ale w skutkach nie była taka straszna. Muszę przyznać, że decydując się na kupno K100 bałem się jego "managmentu" - sterty elektroniki, modułów i wtryskiwaczy. Jednak nie taki diabeł straszny, jak go malują. Ale po kolei.

        W ubiegłym roku (1999) wziąłem udział w niewielkim zlocie koło Skierniewic. Mimo, że generalnie na zloty nie jeżdżę, ten wspominam sympatycznie, poznałem kilku ludzi, z którymi mam kontakt do dziś. Dojeżdżając na zlot już o zmroku, w piątek, dziwnie zaczęło mi przygasać światło w reflektorze, tak, jakby żarówka "nie stykała". No teraz mi zgaśnie - pomyślałem, ale dojechałem ze światłem. Następnego dnia w kilka maszyn wraz z tubylcami pojechaliśmy zwiedzać okolicę. W międzyczasie przejażdżki zatrzymaliśmy się na stacji benzynowej, aby zatankować. Po tankowaniu przekręciłem kluczyk, naciskam starter, a tu NIC! Włączam światła, kierunki, sygnał - NIC nie działa. Sprawdzam pobieżnie bezpieczniki, akumulator - wszystko OK. Pozostaje spróbować "na pych". Dwójka, krótki rozbieg, wskakuję na siodełko, puszczam sprzęgło, słyszę szum pompy, silnik chodzi, uff. Sprawdzam sygnał - jest, kierunki - ok., światła - są. Wszystko wróciło do normy jak ręką odjął i do końca dnia było w porządku. 

        Następny dzień, niedziela, powrót. Ale za bardzo nie chce się wracać do domu. Zbiera się ekipa kilku motocykli i ruszamy na zwiedzanie bliżej i trochę dalej leżących zabytków. Niebawem z prądami w moim moto zaczyna się cyrk. Światła mrygają, raz są, raz ich nie ma. Kierunki jeszcze lepiej, kiedy prowadzący wycieczkę skręca w prawo, wrzucam prawy kierunek , a świeci lewy a za chwilę oba naraz. Rozrusznik rzadko się kręci. Jednym słowem wszyscy mieli ubaw (komentarze pojawiły się na pl.rec.motocykle), bo przypominałem dyskotekę. Po ok. 3 godz. wycieczki podejmuję decyzję powrotu do domu, aby zdążyć przed zmierzchem. Z małymi problemami (100 km od domu jednak złapał mnie zmrok i potrzebowałem oświetlonej eskorty) docieram do domu.

        Ochłonąwszy nieco po przygodach postanawiam dobrać się do instalacji i znaleźć przyczynę fiksacji prądów, wszak z wykształcenia jestem elektronikiem. Najpierw idą "pod nóż" rzeczy najbardziej oczywiste : akumulator, bezpieczniki, stacyjka... Wszystko co sprawdzam jest w porządku. Patrzę na schemat instalacji i nic z niego nie rozumiem. Im dłużej patrzę, tym gorzej, przewody biegną między przekaźnikami i modułami, z jednego do drugiego, na modułach nic nie mówiący symbol tranzystora. Objawy usterki też niejednoznaczne np. awaryjne działają mimo, że w oparciu o ten sam moduł kierunki już głupieją.... Tłumaczę oznaczenia poszczególnych elementów i próbuję je zlokalizować w faktycznej instalacji, co też nie przychodzi łatwo, trzy przekaźniki wyglądają identycznie i mają takie same styki. W końcu udaje mi się rozróżnić co jest co. Zaczynam zastanawiać się, co łączy kierunki światła, sygnał, starter... Stawiam na to, że to wszystko musi być jakoś razem zasilane. Patrzę na schemat i faktycznie przewody zbiegają się do jednego przekaźnika. Sprawdzam przekaźnik, jest OK ! Analizuję dalej, jest on dziwnie sterowany : z jednej strony akumulator zasila cewkę, drugi koniec cewki podłączony jest do rozrusznika. W końcu olśnienie ! Po przekręceniu kluczyka w stacyjce napięcie jest podawane na cewkę przekaźnika, który załącza różne odbiorniki (reflektor, kierunki, sygnał etc.), i dalej z cewki prąd do masy płynie stale przez... rozrusznik. Rezystancja stojana rozrusznika jest bardzo mała, a prąd cewki przekaźnika niewielki, zatem napięcie na rozruszniku jest zbliżone do 0 V, dlatego przekaźnik jest załączany. W chwili uruchamiania silnika na rozrusznik podawane jest napięcie 12 V, co powoduje rozłączenie przekaźnika (cewka na dwóch końcach posiada potencjał 12 V) i na czas rozruchu odłączanych jest większość odbiorników np. na chwilę gasną światła. Zatem winny całego zamieszania musi być rozrusznik ! Po zdemontowaniu rozrusznika okazało się, że zużyciu uległy szczotki, raz "stykały" lepiej, raz gorzej stąd przekaźnik raz załączał na chwilę raz rozłączał.

fragment instalacji


Wniosek końcowy :

ABY ZARADZIĆ SYTUACJI, kiedy niespodziewanie nawali rozrusznik wskutek zużycia szczotkek (które kończą się przy przebiegu ok. 70-80 tys. km) i znikną nam światła NALEŻY ZEWRZEĆ + ROZRUSZNIKA DO OBUDOWY (MASY). Wówczas przekaźnik jest stale załączony, zasilając odbiorniki. Oczywiście, przy takim prowizorycznym rozwiązaniu jakim jest ZWARCIE ROZRUSZNIKA !!! NIE WOLNO !!! NACISKAĆ PRZYCISKU STARTERA, BO NASTĄPI WIELKIE ZWARCIE AKUMULATORA I SPALIMY INSTALACJĘ !!! W takim przypadku moto odpalamy TYLKO na "pych", zresztą i tak inaczej się nie da.
P.S. Naprawa rozrusznika kosztowała całe 30 zł. Przy okazji naprawy rozrusznika warto wymienić szczotki alternatora.
Ostatnia aktualizacja ( 26.09.2005 )
< Poprzedni   Następny >
Copyright 2000 - 2005 Miro International Pty Ltd. All rights reserved.
Mambo is Free Software released under the GNU/GPL License.
Turystyka motocyklowa