BOXER-MOTOR
spacer
header
Start arrow MODELE arrow NASZE BMW arrow Combat Cow Project 2
Combat Cow Project 2 PDF Drukuj E-mail
Napisał Pastor   
22.07.2007

Jakoś tak się złożyło, że właśnie płynie ta moja krowina do kraju, gdzie przedstawicielki jej gatunku otaczane są należną im czcią, a ja siedzę na tyłku i przebieram z nudów kulasami. Nie mam chwilowo czym jeździć, więc może coś dopiszę do poprzednich wypocin, jako że rok minął i roboty też nieco postąpiły ku przodowi. Albo ku tyłowi.

Tak jak poprzednio pominę naprawy i naklepię tylko o patentach.

 

Image

Image

Image

Image

Image

Image

Image 

No to lecimy.
  1. Kokpit
    Nastała epoka oświecenia. Starą, dziadowską latarkę wymieniłem na reflektor “lustrzankę” z plastikowym lustrem i szybą z poliwęglanu o słusznej średnicy 180 mm. Teraz widzę gdzie jadę. W nocy też.
    Oczywiście oryginalna obudowa lampy, wyglądająca jak coś co urosło na polu, a nie powstało w fabryce, jak i prędkościomierz wielkości dworcowego zegara przy okazji tez poszły na emeryturę. Zastępuje go zintegrowany wyświetlacz model Vapor
    produkcji Trailtech. Pokazuje oprócz prędkości, także obroty silnika (graficznie i cyfrowo), temperaturę otoczenia (nie wiem po co) i temperaturę oleju (wiem po co), przebieg dzienny i całkowity, godzinę, czas jazdy, jakiś tam jeszcze inny czas, stany min i max prędkości, obrotów i temperatur i parę innych dupereli. Przy okazji kosztuje 1/5 tego co IMO 100 R 300 firmowany przez Touratech.
    Cały ten śmietnik łącznie z oryginalną owiewką trzyma do kupy aluminiowy stelaż. Wykoncypowałem w owym stelażu regulację ustawienia reflektora – to ta gałka w środku konsoli, którą mogę sobie korygować wysokość świecenia nawet w czasie jazdy. Cała owiewka ma także możliwość zmiany kąta nachylenia, no i sam wyświetlacz oczywiście też.
    Zachowałem oryginalny system mocowania, dzięki czemu w razie przyglebienia cały zestaw wyskakuje z gumowych bloczków i zwisa na sprężystej blasze mocowanej do dolnej półki. Daje to plastikom szanse na przeżycie przy terenowych harcach.
    Perforacja na bokach umożliwia rozbudowę kokpitu o parę dodatkowych szpejów. Miałem zamiar powiesić tam amperomierz kierunkowy, ale popieprzyłem sprawę z jego zakresem. Jak znajdę właściwy to może powieszę, bo warto.
    Może też kiedyś się skuszę na GPS. Na poczet tego wiekopomnego wydarzenia zamontowałem w stelażu gniazdo zapalniczkowe, które kurzyło się gdzieś w graciarni. Na razie preferuję o wiele prostsze i tańsze rozwiązanie – wystarczy wybierać się w trasę z kimś kto już ma GPS ;)
  2. Czujnik temperatury.
    Jest w zestawie z "Vaporem" z pkt. 1, ale wzmiankuję o nim oddzielnie, bo wymagał dorobienia nowego korka spustu oleju. Nie byłoby w tym nic ciekawego, gdyby nie to, że dorobiłem korek pod klucz #21, a nie pod typówkę #22. Dlaczego? Ano dlatego żeby móc go w razie czego odkręcać kluczem do świecy. Proste, a jakie przydatne w razie czego ;) 
  3. Sprężyny
    Progresy poszły na emeryturę. Wprawdzie na asfalcie i lajtowym szuterku były całkiem przyzwoite, ale w terenie to nieporozumienie. Miałem twardszą wersję Wirtha – ich progresja jest za stroma. Twardość sprężyny rośnie o wiele zbyt szybko, przez co użyteczny skok zawiechy drastycznie się zmniejszył. Wróciłem do liniowych sprężyn, ale rozciągnąłem je do 455 mm (oryginalne mają 445/+5 mm). Rozciągnąłem je tylko na 2/3 długości, uzyskując zmienny skok, podobny jak w progresywnych. Na razie wstępne latanie wykazało znaczą poprawę w terenie, bez pogorszenia na szosie, ale końcowy efekt i tak ocenię po ilości siniaków po sezonie ;)
  4. Płyty ochronne.
    Praktyka wykazała, że bezmózgie kopiowanie wzorów Touratecha daje bezmózgie efekty. Płyta osłaniająca tłumik centralny, zaczepiała o krajobraz krawędziami wybrań pod dolne mocowania. Zrobiłem nową, bez tych wybrań, przy okazji odchudziłem mocowania i samą płytę. No i w końcu wycięcie pod korek spustu oleju jest tam gdzie powinno, a nie tam gdzie Touratech myślał że ma być.
    Przednia płyta, osłaniająca silnik też jest nowa. Teraz w jej przedniej części jest potężny schowek na najcięższe narzędzia. Środek ciężkości jest w słuszniejszym miejscu, a cała płyta waży nieco mniej niż poprzednia, dzięki zastosowaniu lżejszego materiału. No i mam łatwy dostęp do warsztatu polowego ;)
  5. Gmole
    Jak powszechnie wiadomo GS2v nie mają gmoli. Te rurki to tylko wieszaki na boczną stopkę i chłodnicę. Zabezpieczają co najwyżej przed glebą parkingową, a ja się na parkingach nie wywalam, bo jeszcze ktoś zobaczy i będzie obciach. Co innego w krzakach. Tam nikt nie widzi, a jako że żaden GS nigdy nie był prawdziwym enduro, to i zbliżenia z planetą zdarzają się często i gęsto. W górach Tien-Shan rozprułem prawy dekiel, a chłodnicę owinąłem dookoła kranika (ale nie pękła!). Przy okazji zrobiony przez Zbycha baniak zdał celująco egzamin z wytrzymałości materiału ;) Oczywiście gmole ten egzamin oblały, więc w końcu zmuszony byłem zrobić nowe.
    Nowe są nieco szersze i bardziej przesunięte do przodu. Zrobione są z rury o większej średnicy i z trochę grubszą ścianką, ze stali R35. Górne belki połączone są razem poprzeczką wpuszczaną w środek. Do otwarcia dekla alternatora, trzeba wyjąć poprzeczkę – w tym celu wystarczy wyjąć górne obejmy i wycofać poprzeczkę przez puszkę wbudowaną w górną belkę lewego gmola. Przy okazji trzymam w tej puszce worek ze śrubową drobnicą. Sama poprzeczka zakończona jest sworzniem ze stali narzędziowej. Robi jako drążek do kluczy nasadowych przy cięższych robotach, typu (tfu! tfu!) wyjmowanie wału itp.
    Dodatkowo dołożyłem zastrzały oparte na dole na tłoczonych obejmach opasujących dolne belki ramy, a na górze przykręcane na masywnych przegubach. Całość jest sztywna jak most kolejowy, a żeby uzyskać dostęp do głowic wystarczy odkręcić śrubę z przegubu, poluzować obejmę i odchylić cały szpej w dół.
  6. Dekle zaworowe.
    Wróciłem do “eckingów” – są paskudne, ale znacznie mocniejsze od jajowatych. Przy okazji przewierciłem gniazda i przykręcam dekle na imbusy M6 zamiast oryginalnych szpilek. Dużo łatwiej i szybciej się je teraz zdejmuje i zakłada.
    Nie osadzałem jednak gwintów na stałe w głowicach, tak jak to podpatrzyłem u Glettera, tylko dalej używam nakrętek. Dzięki temu mogę w każdej chwili wrócić do oryginalnych dekli, jeśli najdzie mnie ochota (lub konieczność).
  7. Wał.
    Myślałem, że po zmianie krzyżaków na smarowane będę miał święty spokój z tematem. Niestety jak wiadomo z historii Krzyżakom nie należy całkowicie ufać. Herr Heinz, który osadzał mi krzyżaki w wale, blokował miseczki w gniazdach 3 spoinami punktowymi. Na jednej miseczce spoiny puściły i zaczęła się wysuwać… Na szczęście w porę wyczułem pierwsze objawy i udało się ją ponownie przyłapać. Teraz wszystkie miski po chamsku zablokowałem przyspawanymi nakładkami. Gra i buczy. Na wszelki wypadek w trasę biorę tez pożyczony wał. Z Krzyżakami żartów nie ma…
    Może kiedyś wypieprzę cały ten poroniony paralever i zapodam stary, ale lekki i trwały monowahacz. Któż to wie jak się krowia ewolucja potoczy.
  8. Tylne zawieszenie
    Malutka zmiana, ale rzetelnym trza być, więc nadmieniam. Otwory mocujące amortyzator z góry przerobiłem na owalne, i wpasowałem w nie specjalne podkładki z mimośrodowymi wypustami. Dzięki temu punkt mocowania amora poszedł o 5 mm w dół po osi amortyzatora, co w efekcie podniosło tyło ok. 10 mm. Oczywiście można podkładki odwrócić i powrócić do poprzedniego stanu. Teraz mam tył minimalnie wyżej bez konieczności zmiany naciągu sprężyny i twardości tyłu.
    Teraz przy dużym obciążeniu przeguby kardana pracują pod mniejszym kątem, no i zwiększony prześwit jest nie do pogardzenia.

No i tak to. Jak widać niewiele się tego uzbierało, ale większość rzeczy już dopracowałem na tyle, żeby nie doprowadzało mnie do zawału. Generalnie R80/100GS jest bardzo nędzną konstrukcją, w żadnym razie nie wytrzymującą porównania ze współczesnym sprzętem, czy choćby z tym co było na topie 15 lat temu. Jak to powiedział kiedyś kolega Marek – “jedyny GS który się nie psuje, to Suzuki GS 500”. Miał rację ;)

Niestety jest to jedyny motocykl, któremu ufam, mimo że do marki BMW mam stosunek mocno negatywny. To nie prowokacja. To szczerość.

Co dalej? Kosz boczny. Oprócz rodzinnych świadczeń, mam też wbity w łeb projekt wyjazdu, w którym kosz będzie wielce przydatny. Powoli zaczynam dłubać w temacie.

A co jeszcze dalej? Może zacznę robić drugiego GSa, ale w mniej uniwersalnym, a bardziej off-owym wydaniu. A może mnie olśni i kupię jakąś lepszą bazę na motocykl wyprawowy. A może jeszcze co innego. Pewne jest tylko jedno – krowa ma u mnie dożywocie.

Ostatnia aktualizacja ( 22.07.2007 )
< Poprzedni   Następny >
Copyright 2000 - 2005 Miro International Pty Ltd. All rights reserved.
Mambo is Free Software released under the GNU/GPL License.
Turystyka motocyklowa